środa, 28 maja 2014

Pola, łąki i rabarbar

 Bardzo lubię z kubkiem kawy w ręku zrobić tak zwany obchód.   Co rano no może prawie co rano, bo czasami coś albo ktoś szyki mi pomiesza,  chodzę dookoła domu oglądając, a to kwiatki,  rabatki, roślinki, posiane posadzone warzywa  generalnie wszystko to co w koło domu zrobiliśmy, posialiśmy posadziliśmy albo samo urosło. Przyglądam się co tam  której zieleninie urosło, zakwitło czy uschło. Ot taki babski bzik. Taki mój relaks, może mało odlotowy, ale na mnie działa  świetnie. A odkąd dostałam od mojej siostrzyczki  bardzo stylowy  kubeczek  z przykrywką i kawa już przy chodzeniu na ręce nie wychlapuje to jest wprost rewelacja :)


I jak się w kwiatki wpasował.


Nie posiadam  zapierających dech ogrodów i nie jestem wyszkolona w ich zakładaniu i pielęgnacji , ale lubię jak coś koło domu kwitnie. Mam więc swoją rabatkę na której sadzę to co tam gdzieś kupię czy dostanę od przyjaciół czy znajomych. Nieraz trzeba naprawdę  wiele cierpliwości i pracy żeby utrzymać posadzone roślinki, za to zaraz za płotem natura robi mi "konkurencję" i zupełnie jakby od niechcenia tworzy cuda na zupełnie  dzikiej łące. 










Nasz znajomy, który jest człowiekiem lasu z krwi i kości twierdzi, że to co daje matka natura a  w szczególności las  może wystarczyć  człowiekowi do przeżycia. No ja aż tak związana z naturą nie jestem, ale lubię czasami korzystać z tego co akurat  urosło bez pomocy człowieka. Dlatego nigdy nie siejemy  na przykład szczawiu. Mamy go pod dostatkiem  zaraz za płotem, na łące a nawet w ogrodzie.  To co prawda dziko rosnący szczaw, ale kiedy  jeszcze jako dziecko  mieszkałam na wsi  zawsze  właśnie z niego gotowało się  zupę a i teraz nie widzę potrzeby żeby to zmieniać. Jest nieco bardziej wyrazisty w smaku niż ten siany, ale zupa szczawiowa - pyszna. Z mniszka lekarskiego , którego całe połacie  rosną w koło domu też się robi różne takie miodki  i likierki. Natomiast wczoraj poczęstowano mnie bardzo oryginalnym w smaku napojem z pokrzywy, a  że tego zielska w naszej zagrodzie nie brakuje też spróbuję przyrządzić pokrzywowy napój tym bardziej że upały u nas straszne. 
A od dwóch  chyba sezonów eksperymentuję  z rabarbarem. Co prawda rabarbar całkiem dziko chyba nie rośnie, choć kiedyś  była to taka dziwna dla mnie zielenina ni to warzywo ni to zielsko.  Z czasów wczesnego dzieciństwa pamiętam że rosło to to w trawie po szyję  u sąsiadów  i czasami  podjadaliśmy piekielnie kwaśne łodygi.   W duszy  to nawet zazdrościłam sąsiadce, że  ma takie szczęście, że to właśnie u niej urosły takie smakołyki. Ale jako dzieciaki jedliśmy różne takie "cuda". Wspomniany wcześniej szczaw właśnie tyle, że na surowo zebrany w garść gryzło się jak pęczek paluszków, teraz  na samą myśl o takiej  kwasocie skóra cierpnie, a gumowaty wyciek z drzew  traktowaliśmy jak gumę do  żucia.  W dorosłym życiu jakoś nigdy nie  ciągnęło mnie do rabarbarowych łodyg, widząc w sklepie powiązane w pęczki  badyle przechodziło mi przez myśl po co to ludziom taka kwasota ? czy w ogóle ktoś to do czegoś kupuje? Ale w końcu i u mnie nastał rabarbarowy czas.  Którejś wiosny kupując nasiona warzyw zobaczyłam właśnie nasiona rabarbaru, pomyślałam, a niech tam zobaczymy co to z tego wyrośnie. Posiałam i wyrosły ogromniaste badyle.  Można by powiedzieć, że marzenia się spełniają ;) A skoro już wyrosło i właśnie  sezon rabarbarowy w pełni to mamy rabarbarowy kompot i rabarbarowe  bułeczki.






1 komentarz:

  1. Witaj. Ciekawie tu u Ciebie. Zaglądam czasem. Pokrzywowego napoju przyznam, że nie piłam (pietruszkowy tylko), ale dziś robiłam jajecznicę z pokrzywą. Pyszna. Znajomy ma rację. Sama zaczynam korzystać z darów natury; szczególnie jeśli chodzi o leki. Co prawda pierwsze zioła kupiłam od zielarki, drugą turę z apteki zielarskiej, a niedawno sama posadziłam w dużej skrzyni kilka ziół; wrotycz, glistnik, dziurawiec, nawłoć i szczodrak. Niektóre uchodzą wprawdzie za truciznę, ale sama je stosuje z dobrym skutkiem od pół roku. Dojrzewam do wprowadzenia darów natury na inne pola mojego życia. Mąż namawia mnie na robienie kremów i szamponów, ponieważ mam skórę nadwrażliwą. Przeszłam również (od dziś raptem, ale jednak) na dietę, wyłączając cukier, drożdże i wieprzowe mięso. Postanowiliśmy z mężem troszkę lepiej się odżywiać. Zobaczymy co z tego wyjdzie ;).
    Zgłoszę się po przepis na ten pokrzywowy napój, koniecznie muszę wypróbować, jeśli tylko zdobędę gdzieś stewię. Anita.

    OdpowiedzUsuń