czwartek, 17 grudnia 2015

Do boju !

Do przedświątecznego boju :-)  Czas najwyższy przygotować  kąty na święta i co prawda rynsztunek gotowy


to drygu do roboty brak ;-(   zupełnie  nie mogę się  zebrać  do przedświątecznej roboty. A powinnam, bo i śnieg się pojawił i mróz. Ot  na przykład ostatniej nocy  -10  mieliśmy  więc  aura jak  najbardziej świąteczna.  A  serca  mimo  to do  porządków brak.  Ale od jutra o brzasku  do boju 
A dzień w naszym wiejskim zakątku wstaje zjawiskowo. 


niedziela, 15 listopada 2015

Nierówna walka człowieka z przyrodą

Jak  co  roku jesienią o zawrót głowy przyprawia nas ilość zwalonych przez kochane drzewa liści, choć dzięki wynalazkowi męża mojego TU z  mniejszą  niechęcią spoglądamy  w  stronę szczelnie rozesłanego listowia. A oczyszczony, dzięki mechanizacji trawnik nastraja pozytywnie :-)


No, ale  jak się  udało zapanować nad jednym żywiołem to się okazało,że trzeba sposób na następny wymyślać. Bowiem, nie dalej jak wczoraj, idę sobie  do szklarni,  bo to czas już najwyższy i pora  zrobić tam porządek i przygotować na zimę. Idę więc i widzę, że zwierz przebrzydły czyli kret wstrętny,  kopczyk swój usypał  na samym środku drewnianej dróżki, wywalając przy tym  kawałek drewienka z dębowych plastrów.  Cóż było robić, ziemię rozgarnęłam, drewienko na miejsce wetknęłam, udeptałam, uklepałam i do roboty poszłam.  Wracam, patrzę a na ścieżce to samo. Kopczyk odbudowany, drewienko wywalone i po mojej naprawie śladu nie ma. Na powrót więc naprawiam. Dodatkowo jak by to miało przynieść jakiś efekt obstukałam, opukałam ziemię w koło kopca z nadzieją, że zwierz się przestraszy i prawie pewna efektu swoich działań poszłam zadowolona do domu. Po godzince, może pół wracam i co widzę? nie jeden kopczyk, nie dwa ......... a pięć i co jeden to większy i wszystkie  na ścieżce. Nie na trawie obok nie na polu za płotem ale  na ścieżce. I co ? I dałam za wygraną. A dzisiaj to aż się bałam zajrzeć co się na dróżce dzieje.




Na pocieszenie zrobiłam ..... pasztet. Pasztet  drobiowy z przepisu Ewy Wachowicz z tym, że oryginalny przepis był tylko sugestią bo trochę pozmieniałam. Ale wyszło smacznie :-)) .




piątek, 23 października 2015

A za oknem .......


dżdżysto, mglisto i pochmurno,  wydawałoby się - kiepsko . Ale na szczęście jest też kolorowo! Zatem co tam deszcz i słota.








A jak się już naoglądam tych jesiennych cudowności to lecę do domu. A w domu ......................... sezon kominkowy rozpoczęty !!
Baaaardzo lubię  jak wieczorem pali się w kominku. Nie dlatego coby nowy piec okazał się jakiś słabiutki, nic z tych rzeczy, póki co, działa super ;-). A  kominek to dla ducha bardziej niż ciała. Choć znam wiele osób, które mimo, że zainstalowały u siebie kominki nie używają ich bo to się brudzi, kurzy a i dymi czasem. Niby prawda, ale za to jak przyjemnie jest w domu  kiedy pali się ogień a na zewnątrz mokro, zimno  i ciemno. A że trzeba czyścić, to niestety,  jak wszystko zresztą, wymaga czasem odświeżenia, szyba kominkowa również ;-)). A jak się używa suchego drewna liściastego nie jest tak źle. Polecam i pozdrawiam:)) .






czwartek, 1 października 2015

Zapracowani

Nie uciekliśmy, siedliska nie sprzedaliśmy i nie bryknęliśmy na powrót  do miasta, jeszcze żyjemy !
Zwykłe zapracowane życie,  codzienne obowiązki i zajęcia  mniej lub bardziej konieczne  zniewoliły nas zupełnie i skutecznie odciągnęły od internetowych przyjemności (między innymi  blogowania) Wszystko się kręci wkoło  zajęć, obowiązków i ciągłego niedoczasu. A tu kolejne czyli dokładnie drugie ;-) wiejskie lato za nami. Wielka szkoda, bo lubię słońce i ciepło.
Ale  jak się nam przytrafi wolna chwilka to jeszcze spędzamy ją na  tarasie, co prawda z każdym dniem bardziej jesiennym.  A ostatnio w super przyjemnym towarzystwie bowiem miałam Gościa. Moja Siostrzyczka z dalekiego kraju była u mnie. Krótko co prawda, ale dobre i to. I o tu właśnie piłyśmy kawkę :-))




Szczególnie przyjemne jest  wieczorne przysiadanie na tarasie (choć już w ciepłym kocu) w  zapadającej ciemności  wsłuchujemy się w odgłosy  przyrody - magia. Z dala od trudnych tematów, osobistych i ogólnonarodowych, uchodźców, wyborów, złotego pociągu  i rytmu dnia codziennego. Wieczorne seanse tarasowe działają jak terapia w wypasionym SPA ;-))
Bardzo lubię ten czas  już nie letni i jeszcze nie buro jesienny.  Robi się jakoś tak magicznie i spokojnie.  Powietrze pachnie zupełnie inaczej niż jeszcze kilka tygodni wcześniej i  słońce jest takie .......... pastelowe. Choć w tym roku ta straszna susza  sprawiła,że większość drzew dużo wcześniej zaczęła gubić liście  obawiam się, że nie będzie więc tak kolorowo jak w ubiegłych latach. Brak deszczu mocno nadszarpną kondycją zieleni i naszego portfela z powodu wylanych do ogródka i warzywnika  hektolitrów wody.  Bez podlewania  wszystko zamieniłoby się jak nic  w popiół. Choć i tak  wiele moich krzaków mocno podupadło. Ale na szczęście są i takie co się suszy nie poddały i będą cieszyć oczy do zimy.






Micia w rozterce:  zostać na tarasie czy smyrgnąć do ciepłego domku?


Nasza sąsiadka.

A to już z myślą o przyszłym sezonie, zbieram nasiona. 





A oto co nas ostatnio zajmowało najbardziej. Może mało efektowna rzecz, ale niezbędna jak mało która czyli ni mniej ni więcej : nowy piec i kotłownia ! Wszelako  idzie zima ! A podobno ma być sroga jak niegdyś  bywała ;-))


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Lato

No i mamy połowę wakacji !! Coś nieprawdopodobnego jak ten czas ucieka !! Choć na wsi miało być go co najmniej o połowę więcej. I co? I nic z tego . Wydaje się że dopiero co narzekaliśmy na zimną wiosnę a tu proszę  minęło święto  Anny (26 lipca) jesiennej panny . W sąsiedniej wsi - Kamiennej Starej znajduje się drewniany kościółek pod wezwaniem św. Anny pochodzi  z połowy XVII wieku. To najstarszy zabytek sakralnym Podlasia . Warto tam zajrzeć będąc w okolicy. Z tym miejscem wiąże się też legenda o której piszą o TU   proszę  bardzo. 
I właśnie 26 lipca w Kamiennej odbywał się i odbywa po dzień dzisiejszy odpust. Jest msza w kościółku, a później stragany, atrakcje, wata cukrowa, lizaki , wiatraczki, kapiszony, korkowce .......
Tyle, że kiedyś to było wydarzenie natomiast teraz trochę to wszystko zbladło. W latach mojego dzieciństwa na taki odpust nie można się było doczekać. Bo te "cudności " ze straganów przyciągały jak magnez. Przyjeżdżali goście, szykowało się przyjęcie, było wyjątkowo. 
Ale  niestety czas św. Anny minął,  rozpoczął się sierpień, trwają żniwa, a jak zboża znikną z pól to już jesień.  Zdecydowanie chciałabym żeby czas płyną wolniej, a już szczególnie latem. Choć teoretycznie powinno się w tym temacie polepszyć bo przecież zaczęłam prowadzić auto !  Szybciej mogę pozałatwiać swoje sprawy nie czekając na podwózki. Łatwo jeszcze niestety nie jest. Ale jeżdżę ! Nie żeby od razu wszędzie tam gdzie bym chciała, ale  przynajmniej w rejon  miejsc docelowych powoli daję radę :)) Podstawą bowiem jest wystarczająco duży  i pusty parking.
Mieszkając na wsi umiejętność prowadzenia samochodu jest baaaaardzo przydatna, w mieście przez myśl mi nie przeszło , że będę z własnej woli poddawać się na stare lata męczarniom uczenia się prowadzenia !
Równie szybko i pracowicie co u nas jest też  u naszych  tarasowych lokatorów - Kopciuszek ekspresowo  odchował i wypuścił w świat   nowe pokolenie.  Ale ileż to małe stworzenie ma siły, całymi dniami, od bladego świtu do wieczora  znosi do gniazdka muszki i robaczki. Aż od samego patrzenia w głowie się kręci.



A tymczasem wszystko kwitnie, pachnie, owocuje




Bazylia w tym roku  pięknie urosła, będziemy robić domowe pesto. 


Sezon pomidorowy już rozpoczęliśmy i zatrzymujemy smaki lata w słoikach.


Pozdrawiamy :))
I szykujemy się na kolejną falę upałów, ma być 40 st. - upalne lato trwa !!

niedziela, 5 lipca 2015

Ale duchota.


To nie jest kartka z wzornika  farb do ścian, a niebo nad nami.


Tu dokładnie nad lasem.


Na całej połaci błękit. Niebo bez jednej chmurki, temperatura - aż strach patrzeć na termometr.
Dla ochłody bryza znad stawu ;)



Prawdziwy żar i z każdym dniem chyba coraz większy. Mrożona woda, kawa, mrożone soki, kilogramy kostek lodu no i same LODY to teraz podstawa.




A tymczasem kwitnie LIPA, słodki zapach lipowego kwiecia rozchodzi się po całej okolicy. Pszczoły i trzmiele  zbierają miód lipowy  jak szalone i  upał w ogóle im nie przeszkadza.
Trochę kwiatków też nazbierałam, na jesienno - zimowe chłody herbatka będzie jak złoto.



A to nasze  wiekowe  już drzewo lipowe.



I kicia  w tym upale  coś między snem a jawą.