poniedziałek, 6 czerwca 2016

O domku, o skrzynkach i pędzącym czasie.

Ojej, jak ten czas galopuje. Jeszcze chwilę temu była chłodnawa wiosna a tu pełnia lata. Z jednej strony bardzo przyjemny czas, ciepło wręcz upalnie, ale niestety też brak deszczu coraz bardziej daje się we znaki.
Ja nie wiem kto to wymyślił, że na wsi żyje się wolniej i spokojniej, toż to zwykła nieprawda jest.  Czas tu biegnie równie szybko co w największym mieście, tam w staniu w korkach a tu na pieleniu, podlewaniu, koszeniu. Tyle, że w przyjemniejszych okolicznościach :-) No chyba, że ktoś nie uprawia ogródków, no ale trawę też trzeba kosić :-)  Co prawda przymusu   nie ma, ale jak tak codziennie przedzierać się przez  chaszcze do pasa? A do tego jeszcze codzienne obowiązki domowe, trochę spraw rodzinnych, zdrowotnych i domowych to się człowiek nie obejrzy i z marca robi się czerwiec. 
Trochę też w międzyczasie podszlifowaliśmy domek dla gości. A to półeczkę dorobiliśmy a to podusie, a to ławeczkę, żeby naszym gościom wygodniej było.  Niestety  chyba już zbliża się nieuchronnie kres sprawności mojego aparatu, bo bardzo ciężko (pomijając brak umiejętności) zrobić nim przyzwoite zdjęcia,  a już w pomieszczeniu to w ogóle.






Nasza gwiazda oczywiście wszędzie być musi,nawet na zdjęcie się wepchała.
O! A dzisiaj na przykład  robiłam jutowe osłonki na doniczki. Z racji tego, że kwiatki tarasowe, niestety posadzone mam  w ten przebrzydły plastik to chociaż żeby w oczy nie kłuło to zakryłam go jutą. Rozglądam się za jakimiś fajnymi, najlepiej wiklinowymi osłonkami, ale to albo rozmiar nie ten, albo kolor, a to cena taka coby razem z połową tarasu można było za to kupić i póki co będą takie.





a były takie

Pozdrawiam :-)