wtorek, 22 kwietnia 2014

Trochę świątecznie i trochę wiosennie.

Co roku kusi mnie, żeby spróbować przeżyć święta bez szalonych  zakupów, bez gotowania jak dla wojska i sumiennego szorowania wszelakich zakamarków domostwa, tak  jak gdyby już po świętach nic uprać i posprzątać co najmniej przez pół roku nie było  można. Co roku jednak  nie mam odwagi żeby się ośmielić i do świąt dożyć na luzie i w każde  święta jest szaleństwo bez znaczenia czy mamy gości czy też święta spędzamy sami. W tym roku też było tradycyjnie tyle, że obszar do sprzątania trochę większy od dotychczasowego mieszkania w bloku. Aaaaa   z drugiej strony,  święta to święta. 






 A świąteczne przejedzenie łagodzimy  własnej roboty jagodowym koktajlem.


i wiejskim białym serkiem


Tymczasem wiosna -  w rozkwicie. Kilka ostatnich bardzo ciepłych dni sprawiło, że wszystko rośnie jak szalone co trzeba i co nie trzeba, więc poświąteczny tydzień spędzam doprowadzając do ładu moje zasiewy. Bo przecież człowiek ledwo tu sobie troszkę poświętował  a zielsko raz dwa i zajęło moje uprawy. 

 


Tak więc nie ma mowy o kłopotach ze spalaniem świątecznych kalorii, bo jak opielę ten zagonek truskawek to pójdą raz dwa i jeszcze ich zabraknie. 
Najbliższe dni to pielenie, sianie, sadzenie  i przesadzanie niektórych habazi  w stosunku do których od zeszłego roku zmieniła się  koncepcja. Bardzo lubię takie zajęcia ogrodowe. Mam tylko nadzieję, że pogoda będzie odpowiednia nie jakieś  tropiki i nie Syberia znowu, bo przy takich temperaturach to albo leżaczek w ogrodzie albo kominek a nie żadne tam pielenie ogrodów  :-) 

Bocianie pole.  
Trochę niestety słabo widać te bociany, ale nie chciałam ich spłoszyć bo co prawda wydawały się bardzo zajęte zbieraniem jedzenia, ale jak tylko się ktoś zbliżał to raz dwa i się podrywały do lotu.