niedziela, 15 listopada 2015

Nierówna walka człowieka z przyrodą

Jak  co  roku jesienią o zawrót głowy przyprawia nas ilość zwalonych przez kochane drzewa liści, choć dzięki wynalazkowi męża mojego TU z  mniejszą  niechęcią spoglądamy  w  stronę szczelnie rozesłanego listowia. A oczyszczony, dzięki mechanizacji trawnik nastraja pozytywnie :-)


No, ale  jak się  udało zapanować nad jednym żywiołem to się okazało,że trzeba sposób na następny wymyślać. Bowiem, nie dalej jak wczoraj, idę sobie  do szklarni,  bo to czas już najwyższy i pora  zrobić tam porządek i przygotować na zimę. Idę więc i widzę, że zwierz przebrzydły czyli kret wstrętny,  kopczyk swój usypał  na samym środku drewnianej dróżki, wywalając przy tym  kawałek drewienka z dębowych plastrów.  Cóż było robić, ziemię rozgarnęłam, drewienko na miejsce wetknęłam, udeptałam, uklepałam i do roboty poszłam.  Wracam, patrzę a na ścieżce to samo. Kopczyk odbudowany, drewienko wywalone i po mojej naprawie śladu nie ma. Na powrót więc naprawiam. Dodatkowo jak by to miało przynieść jakiś efekt obstukałam, opukałam ziemię w koło kopca z nadzieją, że zwierz się przestraszy i prawie pewna efektu swoich działań poszłam zadowolona do domu. Po godzince, może pół wracam i co widzę? nie jeden kopczyk, nie dwa ......... a pięć i co jeden to większy i wszystkie  na ścieżce. Nie na trawie obok nie na polu za płotem ale  na ścieżce. I co ? I dałam za wygraną. A dzisiaj to aż się bałam zajrzeć co się na dróżce dzieje.




Na pocieszenie zrobiłam ..... pasztet. Pasztet  drobiowy z przepisu Ewy Wachowicz z tym, że oryginalny przepis był tylko sugestią bo trochę pozmieniałam. Ale wyszło smacznie :-)) .