Zanim o Mężu i akcji to chciałabym zrobić dopisek do poprzedniego posta. Bowiem w sprawie Babcinego ogródka pojawiły się nowe informacje! Jako, że temat jest bliski nie tylko mnie, ale również moim Siostrzyczkom, to otrzymałam telefon od jednej z nich, że w Babcinym ogródku gościły również, zwyczajowo wówczas nazywane: pańskie serca i mazury. Pańskie serca to dzisiejsza serduszka (z tych wysokich) tutaj jest między nami (siostrami) zgoda. Natomiast bój idzie o mazury. Tutaj już ani pewności ani zgody nie ma. Bowiem druga moja Siostrzyczka wciągnięta do rozstrzygnięcia zagadki twierdzi, że te mazury to nic innego jak rumianki (margerytki, jastruń). No mnie to nijak nie pasuje do roztaczanych przez rodzinę opisów ówczesnego kwiecia . Ponieważ moja pamięć nie sięga czasów o które spór idzie, szukałam pomocy w internecie , ale i on milczy w tym temacie . Więc jasności nadal nie ma. Ale popytam jeszcze po dalszej rodzinie i zagadka do wiosny być może się rozwiąże :)
A w obecnym życiu ogrodowym - był czas na liście ! Znaczy się na ich grabienie. Ale ....... szczęśliwość straszna zapanowała u nas bo dzięki mężowskiej zmyślności zostaliśmy uwolnieni od znojnej i przyprawiającej o stany depresyjne (w przypadku wiatru od sąsiada) roboty .
Mąż- konstruktor zmodernizował kosiarkę! I oto się okazało, że zostaliśmy uwolnieni od morderczej roboty przy grabieniu nieprzebranej ilości opadłych liści.
Taaadamm. Małżonek i jego wynalazek.
A to efekt pracy kosiarko zbieraczki.
Wystarczyło tylko z zakamarków, powymiatać i już. Bo przecież gdyby nie ta mechanizacja to z pewnością zostalibyśmy z tym listowiem do wiosny. A wiosną? Istny koszmar. Bowiem te piękne, jesienne, kolorowe, wdzięcznie z drzew opadające w zatrważających ilościach listeczki po zimie zmieniają się w coś na fason lekko nadgniłego kompostu, który trzeba grabkami wyrwać z trawy i wywieźć. A tak mamy luzik :)
I po pracy:
Przyłączamy się do akcji "Jedz jabłka na złość Putinowi" co prawda w lekko procentowej formie ;) ale jabłka mamy własne więc aby rozładować nieco embargo - popijamy cydr ! No i jest przyjemnie, pożytecznie i to wszystko w narodowym duchu. Co prawda pesymiści twierdzą, że takie akcje to co najwyżej mogą naród do pijaństwa na złość Putinowi doprowadzić, ale nam się podoba :) oczywiście w przyzwoitych ilościach !