niedziela, 27 lipca 2014

Zioła i pierze


Ścięłam dzisiaj trochę ziółek, trochę do suszenia i późniejszego wykorzystania a trochę ot tak, żaby pachniało w domu i na tarasie. Kiedyś moja Mama na niedzielę albo kiedy mieli przyjechać jacyś "ważniejsi" goście,  po wysprzątaniu domu ścinała miętę i rozkładała gałązki w sieni żeby ładnie pachniało. Taki ówczesny odświeżacz powietrza.









Bardzo przyjemnie pracuje się w ziołowym ogródku,  różne te aromaty: miętowe, melisowe, bazyliowe i inne takie świetnie koją zszarpane nerwy i po takiej robocie to normalnie jak anioł wracam do domu ;-)
A jeżeli chodzi o robotę.
Zapragnęłam mieć kiedyś w sypialni wielkie poduchy, takie na łóżko. Trochę do dekoracji a trochę dla wygody do oparcia pleców przy oglądaniu tv albo czytaniu.  No i kiedyś dostałam takowe wielgachne podusie z pierza!  Spisywałyby się super gdyby nie defekt jednej z nich, z której to  wychodziło pierze i wiecznie w sypialni fruwały piórka.Wsypa musiała być słaba gatunkowo. W związku z tym poduchy z sypialni wyleciały.  Po jakimś czasie czyli jakiś  tydzień temu na powrót, choć tym razem już w swojej wiejskiej sypialni zapragnęłam mieć takowe poduchy. Stanęło na tym, że należy uszyć nową wsypę i pierze PRZESYPAĆ, ot wydawałoby się  nic prostrzego. Materiał na wsypę kupiłam, uszyłam i ...... zaczęłam przesypać. Nooooo i się zaczęło, bo to przecież pierze nie gwoździe nie sypie się tak łatwo. Żeby w domu nie paskudzić poszłam z tą robota na podwórko na trawnik. Wybrałam najbardziej bezwietrzny dzień i zaczęłam przekładać to pierze z jednego woreczka do drugiego. Pomimo prawie niewyczuwalnego wiatru tumany tego pierza co i rusz wzbijały się w powietrze, kichałam bez przerwy, każde kichnięcie to kolejne obłoki pierza. Rozleciało się to, to na pól trawnika tak jakbym co najmniej pół tuzina gęsi oskubała. Do dzisiaj nasi goście dopytują co to na naszym trawniku się działo, że tyle pierza się posypało. Bo to wcale odfrunąć nie chce. Ale poducha nareperowana. Mam nadzieję , że tym razem nie wyleci i będzie w końcu właściwie się spisywała.
A łatwiej by było po prostu dokupić.



A w domku ? Ciągle jeszcze coś tam robimy i ciągle jeszcze trochę mu brak.
Ale mam nadzieję, że mamy już z górki.




Góra


 widoki z  górnego tarasu






2 komentarze:

  1. Z tego co widać po zdjęciach, to jeszcze trochę i wprowadzicie się do swojego gniazdka :) a pomysł z podpisywaniem ziół - rewelacja! muszę tak zacząć robić u siebie w ogródku działkowym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tabliczki do ogródka polecam, bardzo fajna rzecz. Nawet jak się nieco sfatygują po sezonie to tylko dodaje im to rustykalnego uroku ;) To "gniazdko" na zdjęciach w powyższym poście to domek, który szykujemy dla gości. Dom w którym mieszkamy też jeszcze szykujemy więc można się pogubić w tej mojej pisaninie. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń