Nie uciekliśmy, siedliska nie sprzedaliśmy i nie bryknęliśmy na powrót do miasta, jeszcze żyjemy !
Zwykłe zapracowane życie, codzienne obowiązki i zajęcia mniej lub bardziej konieczne zniewoliły nas zupełnie i skutecznie odciągnęły od internetowych przyjemności (między innymi blogowania) Wszystko się kręci wkoło zajęć, obowiązków i ciągłego niedoczasu. A tu kolejne czyli dokładnie drugie ;-) wiejskie lato za nami. Wielka szkoda, bo lubię słońce i ciepło.
Ale jak się nam przytrafi wolna chwilka to jeszcze spędzamy ją na tarasie, co prawda z każdym dniem bardziej jesiennym. A ostatnio w super przyjemnym towarzystwie bowiem miałam Gościa. Moja Siostrzyczka z dalekiego kraju była u mnie. Krótko co prawda, ale dobre i to. I o tu właśnie piłyśmy kawkę :-))
Szczególnie przyjemne jest wieczorne przysiadanie na tarasie (choć już w ciepłym kocu) w zapadającej ciemności wsłuchujemy się w odgłosy przyrody - magia. Z dala od trudnych tematów, osobistych i ogólnonarodowych, uchodźców, wyborów, złotego pociągu i rytmu dnia codziennego. Wieczorne seanse tarasowe działają jak terapia w wypasionym SPA ;-))
Bardzo lubię ten czas już nie letni i jeszcze nie buro jesienny. Robi się jakoś tak magicznie i spokojnie. Powietrze pachnie zupełnie inaczej niż jeszcze kilka tygodni wcześniej i słońce jest takie .......... pastelowe. Choć w tym roku ta straszna susza sprawiła,że większość drzew dużo wcześniej zaczęła gubić liście obawiam się, że nie będzie więc tak kolorowo jak w ubiegłych latach. Brak deszczu mocno nadszarpną kondycją zieleni i naszego portfela z powodu wylanych do ogródka i warzywnika hektolitrów wody. Bez podlewania wszystko zamieniłoby się jak nic w popiół. Choć i tak wiele moich krzaków mocno podupadło. Ale na szczęście są i takie co się suszy nie poddały i będą cieszyć oczy do zimy.
Micia w rozterce: zostać na tarasie czy smyrgnąć do ciepłego domku?
Nasza sąsiadka.
A to już z myślą o przyszłym sezonie, zbieram nasiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz