Istoty poszukiwane: kaczki piżmowe teoretycznie słabo latające, praktycznie całkiem nieźle.
Przepadły, jak kamień w wodę. Były i nie ma. Mieliśmy ostatnio 4 dorosłe kaczki. Wiodły u nas wydawać by się mogło anielskie życie. Dach nad głową miały, wodę - staw za płotem, dokarmiane regularnie. Dbaliśmy o to żeby na noc wracały do domu, no chyba że akurat poszły w zaparte, to nie było takiej siły która by je zmusiła do wejścia do zagrody i czasami właśnie bywało tak że z mozołem gnało się je ze stawu (wcześniej podstępnie wywabione z wody) a przy samym wejściu zmiana planów. Wzbijały się w przestrzeń powietrzną i na powrót lądowały na stawie. Po którymś podejściu z kolei dawaliśmy za wygraną i kaczuchy nocowały na wodzie bądź jak ostatnio na lodzie. No i po takiej biwakowej nocy okazało się niestety , że kaczek mamy już tylko 2, a po kolejnej (czyli wczoraj) żadnej. Przeczesaliśmy okolice i znaleźliśmy jedną sierotę ok. pół kilometra od domu, siedziała sobie jak gdyby nigdy nic i patrzyła w niebo. Przy próbie złapania wzbiła się w powietrze i wróciła na staw. Serca nasze bolą po stracie bo to przecież od pisklęcia wyhodowane. Nie mamy już pomysłu gdzie szukać. Przyszło nam też do głowy, że jakiś dziki zwierz mógł je po prostu porwać. Tym bardziej , że po zamarzniętym jeszcze stawie mógłby bez problemu zaczaić się i uprowadzić nasze kaczki, ale byłyby chyba jakieś oznaki takiej zbrodni ot choćby powyrywane piórka, ślady walki a tu nic. Chodzi nam też po głowie myśl, że może poczuły wiosnę, zew natury się w nich obudził i pooooszyły w świat miłości szukać na jakimś innym stawiku. Tak czy siak w hodowli mamy manko : (