czwartek, 6 lutego 2014

Kredens

Dzisiaj siedliskowa kuchnia serwowała serowe oponki. PYCHOTA. A pachniało - w całym domu.



Domek nad stawem, który szykujemy  jest jeszcze w tak zwanym surowym stanie,  w domu w którym mieszkamy też brakuje jeszcze "trochę rzeczy " ot chociażby elewacji no i przede wszystkim mebli takich docelowych, zaplanowanych, wymarzonych, które pooowooooli uzupełniamy. Ale  od kiedy stanęło na tym, że remontujemy dom na wsi wiedziałam, że w kuchni chcę mieć kredens i mój bardzo zdolny mąż wyczarował   ze starego mebla bardzo wg. mnie zgrabny  kredensik.
 Oto on.


a zrobiony został z tego:


Bardzo go lubię (o kredensie mówię). Wstawiam, przestawiam w nim różne takie moje przydatne mniej lub bardziej kuchenne pierdoły. No i oczywiście trzymam w nim  przepyszną naleweczkę z kwiatu bzu, aronii i syrop z pędów sosny na lekarstwo. Jakoś tak zawsze kredensy kojarzyły mi się właśnie z trzymanymi w nich własnej roboty nalewkami i zastawą stołową taką wyciąganą tylko na specjalne okazje.
Oprócz mebli  mąż mój Andrzej robi też właśnie  takie smaczne nalewki, którymi częstujemy naszych gości (ale to na oddzielny temat).
Pokoje na górze, które udostępniamy gościom, wymagają też  jeszcze dostawienia troszkę drobnych  mebli na które pomysł już jest i zamówienie  też zostało złożone. Ja natomiast biorę się za uszycie narzutek do pokoju nazywanego przez nas zielonym z racji zielonych w nim  ścian. Będzie na kwiatowo. Materiał już mam teraz tylko trochę czasu i już.




Łatwiej napisać gorzej zrobić, bo  z czasem różnie bywa, a i umiejętności krawieckie prawie żadne , tak bardziej metodą prób i błędów. Chociaż narzutę do naszej sypialni uszyłam własnoręcznie  i to patchworkową.




Nie należy się jej zbyt uważnie przyglądać bo technicznie nie zachwyca a i czas w którym powstawała prawdziwą krawcową mógłby powalić z nóg, ale jest,  własnoręcznie uszyta i służy nam już od dobrych kilku miesięcy.
 Do tego właśnie pokoju zaplanowane są narzutki.

Żeby nabrać sił do szycia poszłam się powłóczyć po lesie i znalazłam bazie. Chyba idzie wiosna, choć krajobraz jeszcze bardziej zimowy.








a i sporty na stawie  też  zimowe .
,

 kaczki też jakby za wiosną się rozglądały.



póki co sprowadziłam sobie trochę wiosny do domu.




to oby do wiosny!.

1 komentarz:

  1. Hihi narzuta z parworku tez chodzi za mną :D A kredens - bomba!!!! Gratuluję wyboru męża i męzowi zdolności :D Wielki szacun. Sama mam do tej pory, 9 rok idzie, nie zrobioną kuchnię bo czekam na kredens i nigdzie nie moge spotkać tego jedynego, mąż nie zrobi... Słowo daję podziwiam Was. I ogromnie się cieszę, że znalazłam Ciebie w necie :D
    Obrządki czekają ale wrócę :D

    OdpowiedzUsuń