poniedziałek, 17 lutego 2014

Wiejska babka

Od dwóch i pół miesiąca mieszkamy na wsi ! Przetrwaliśmy 25 stopniowe mrozy, wiatry wiejące bez przerwy przez 5 dni tak, że zaraz po wyjściu z domu głowę urywało, ulewne  deszcze. A  dzisiaj na przykład mamy przepiękną wiosenną pogodę.  Moi panowie zapytani przeze mnie któregoś wieczora, czy gdyby zaistniała sytuacja, że mielibyśmy wrócić do miasta  ? Zgodnie stwierdzili, że nie wracają. Ja też oczywiście nie. Sama się sobie dziwię, bo myślałam, a właściwie bałam się, że będzie mi tęskno za mieszkaniem w mieście. Jestem z tych co to się przywiązują do otoczenia i związują z miejscem, a to był ostatnio mój dom przez długie lata. A tu nic, przechodząc obok bloku w którym mieszkałam ogarnia mnie jeszcze jakiś taki dziwny stan ducha, którego nie potrafię określić , ale na pewno nie jest to tęsknota czy żal za tym miejscem. Mam wrażenie , że tamto życie (dom, praca) było bardzo dawno i już nic mnie z nim nie łączy . No może się zagalopowałam z tym, że nic mnie nie łączy, bo zabrzmiało to jak bym chciała zapomnieć a tak w cale nie jest mieszkając i pracując w miasteczku poznałam wielu fajnych, ciekawych i życzliwych ludzi z którymi przyjaźnię się,  utrzymuję i chciałabym utrzymywać nadal kontakt, bo przecież nie wyjechałam na drugi koniec Polski. Choć teraz jestem wiejska babka , która ma zupełnie inny rytm dnia i życia.
A propos nowego życia i domu. Przybył mi nowy mebel w kuchni, oczywiście handmade by my A . Szafeczka z kurzęczą siatką. W założeniu miało być tak, że drzwiczki będą tylko z siatki, ale doszliśmy  do wniosku, że  będzie się za bardzo kurzyło do środka i szafka dostała i siatkę i szybkę. W planach mamy jeszcze półkę nad tą szafką , żeby ściana pusta nie była.



i nowy mebel w wiosennych dodatkach




a ja zrobiłam pięciominutowe obrazki.





a miałam przecież szyć kwiatowe narzutki na łóżka. Ale pojawił się problem ponieważ  zwichrowała mi się igła w maszynie i jakoś tak nie mogłam się zabrać żeby ją wymienić, właściwie to kupić nową.  Zwykle to wygląda tak, że biorę starą na tak zwaną modę i pokazuję pani w sklepie. Często akurat identycznych w sklepie nie ma więc pani pytała mnie czy może być podobna i sypie  numerkami. Nigdy nie zainteresowałam się przecież co takiego tajemnego są owe numerki. A pani skora do wyjaśnień też nie była więc brałam zwykle te które sprzedająca pani uznała za właściwe. Po wymianie następowała chwila prawdy bo albo zadziała albo nie . W przypadku kiedy działało szyłam w przeciwnym razie byłam pewna, że pani zły numerek dobrała do mojej maszyny i igły się łamały albo gięły.Dopiero niedawno rodzina moja  mnie olśniła, że te numerki to nie tyczą się mocowania igły tylko jej grubości, którą się dobiera do rodzaju szytego  materiału i że to zapewne nie pani źle dobrała tylko ja nieodpowiedni materiał  zakupioną igłą szyłam . A że pudełeczko zawierało zwykle igły tego samego rozmiaru,  a  ja  z bawełenką  przeważnie mam do czynienia więc i  przy odrobinie szczęścia działało. Ot i taka to krawcowa ze mnie. Normalnie to całe życie człowiek się uczy. Ale wszystko jest na dobrej drodze igły są materiał na narzutki przygotowany teraz trochę wolnego czasu dużo samodyscypliny i gotowe. Z tym drugim będzie gorzej, bo zapowiadają na najbliższe dni niezłą pogodę to przecież lepiej się po lesie powłóczyć czy choćby dookoła domu niż przy kapryśnej maszynie siedzieć.  Jak przyjdzie prawdziwa wiosna to dopiero ani czasu ani ochoty na domowe robótki nie będzie. 

Nasza kotka - hultajka.


ta to ma życie