Święta dawno minęły, szalonej długości weekendy też i Blu Monday również. Swoją drogą to zastanawiające ilu to ludzi zajmuje się takim najbardziej depresyjnym dniem roku. Jedni wymyślili i wyliczyli inni zajęli się udowadnianiem że to bzdura. I po co to komu? Jak i bez tego kiedy człowiek wstaje z samego rana i widzi za oknem kolejny szary i mglisty jak mleko dzień to z miejsca ochota do życia przechodzi (nie mówiąc już o jakiejś robocie). A jak jeszcze na dokładkę i z radia słyszy że oto czeka go najbardziej depresyjny dzień roku to już nic tylko siąść i czekać na pasmo nieszczęść. Roboty domowej po szyję, a Blu Monday trzyma i trzyma już tydzień ;-) i chęci do roboty odbiera. 'Wynalazca"przeznaczył na taki stan jeden dzień a mnie prostego człowieka cały tydzień trzyma. Tyle rzeczy przez zimę planowałam zrobić, a czas ucieka i jak dobrze pójdzie to za miesiąc zacznie pachnieć wiosną i dopiero będzie popłoch. Póki co, to i pogoda chęci do działania nie dodaje. Słońca brak, śniegu właściwie też, wprawdzie sypnęło ostatnio lekko, ale zaraz przyszła mżawka, deszcz i za chwilę będzie pewnie po śniegu i tylko ta mgła całymi dniami. Najgorszy jest brak słońca, bo ja do życia potrzebuję światła. Chyba lepiej żeby ta zima w końcu przyszła i było tak jak być powinno: mroźnie i śnieżnie, a tak to człowiek tylko jakiegoś roztrojenia dostaje. Nawet kocisko nasze wpadło w odrętwienie i z parapetu nad ciepłym grzejnikiem prawie się nie rusza. Nie wychodzi na świeże powietrze na dłużej niż to konieczne (czyli na jakieś całe 5 min.) i tylko resztki instynktu drapieżcy czasem się w niej odzywają kiedy widzi za oknem takie "smakołyki" .
"łowiectwo " w wydaniu naszej kotki ( w anemicznym słońcu)
A sądząc po minie to i to łowiectwo raczej udawane.
No to do roboty ;-)
"łowiectwo " w wydaniu naszej kotki ( w anemicznym słońcu)
A sądząc po minie to i to łowiectwo raczej udawane.
No to do roboty ;-)