poniedziałek, 26 stycznia 2015

Życie powszednie.

Święta dawno minęły, szalonej długości weekendy też i Blu Monday również. Swoją drogą to zastanawiające ilu to ludzi zajmuje się takim najbardziej depresyjnym dniem roku. Jedni wymyślili i wyliczyli inni zajęli się udowadnianiem że to bzdura. I po co to komu? Jak i bez tego kiedy  człowiek wstaje z  samego rana i widzi za oknem kolejny szary i  mglisty jak mleko  dzień  to z miejsca ochota do życia przechodzi (nie mówiąc już o jakiejś robocie). A jak jeszcze na dokładkę i z  radia  słyszy że oto czeka go najbardziej depresyjny dzień roku to już nic tylko siąść i czekać na pasmo nieszczęść. Roboty domowej po szyję, a  Blu Monday trzyma i trzyma już tydzień ;-) i chęci do roboty odbiera. 'Wynalazca"przeznaczył na taki stan  jeden dzień a mnie prostego człowieka cały tydzień trzyma. Tyle rzeczy przez zimę planowałam zrobić,  a czas ucieka i jak dobrze pójdzie to za miesiąc zacznie pachnieć wiosną i dopiero będzie popłoch. Póki co, to i  pogoda chęci do działania nie dodaje. Słońca brak, śniegu właściwie też, wprawdzie sypnęło ostatnio lekko, ale zaraz przyszła mżawka, deszcz i za chwilę będzie pewnie po śniegu i tylko ta mgła całymi dniami. Najgorszy jest brak słońca, bo ja do życia potrzebuję światła. Chyba lepiej żeby ta zima w końcu przyszła i było tak jak być powinno: mroźnie i śnieżnie, a tak to  człowiek tylko jakiegoś roztrojenia dostaje. Nawet kocisko nasze wpadło w odrętwienie i z parapetu nad ciepłym grzejnikiem prawie się nie rusza. Nie wychodzi na świeże powietrze na dłużej niż to konieczne (czyli na  jakieś całe 5 min.) i tylko resztki instynktu drapieżcy czasem się w niej odzywają kiedy widzi za oknem takie "smakołyki" .



"łowiectwo " w wydaniu naszej kotki ( w  anemicznym słońcu)


A sądząc po minie to i to łowiectwo raczej udawane.

No to do roboty ;-) 

wtorek, 6 stycznia 2015

Poświątecznie

No i kolejne Boże Narodzenie i Sylwester za nami. To już drugie święta na wsi !  Nie wiem czy to z powodu tego wiejskiego powietrza czy ilości minionych świąt ;-) ale  nie wpadam już jakoś przesadnie w  euforię z powodu Christmas time. Może to też po trosze brak ( na szczęście)  w zasięgu naszego wzroku i w najbliższej okolicy "rozkrzyczanych świątecznie" galerii handlowych.  Nie znaczy to że nie lubię świąt. Lubię i z przyjemnością się do nich szykuję. Ale też nie ogarnia mnie   czarna rozpacz jak nie zdążę z czymś, wszak po świętach też się życie toczy.
A Nowy Rok wypadałoby rozpocząć  postanowieniami np.  dla umocnienia ciała i duszy. Plany i owszem były nawet całkiem ambitne, ale w starym roku  bo w nowym ........ to jeszcze świątecznie ;-) o  proszę bardzo.








Wyciągnęłam ponownie, schowaną na święta maszynę do szycia . Powracając tym samym do ćwiczenia cierpliwości. Bowiem od pewnego czasu (nie przyznam się od jak długiego ) szyję narzutę. A że umiejętności i wiedza krawiecka są takie jakie są więc ćwiczę swą cierpliwość szyjąc i prując i ponownie szyjąc i znowu prując ....... Kiedyś już w przypływie ślepej ambicji porwałam się na taką robotę i co prawda uszyłam, ale zarzekałam się, że już nigdy przenigdy nie będę takich rzeczy robić, ale cóż czas zaciera przykre doświadczenia.


to jest tylko jedna sztuka i to w połowie drogi, a potrzebuję dwie !